Witam. Jestem Aśka. Mój mąż pracuje jako programista java. Mieszkamy w pięknym mieście Kraków. Ostatnio w jednym z lokali spotkała nas dziwna przygoda. Poszliśmy z naszymi przyjaciółmi do knajpki, jednej z wielu w Krakowie. Ostatnio cały czas mojego męża wypełniała praca. Nawet myślałam, że trochę ześwirował. Faktem jest, że programista java musi nieco więcej pracować niż zwykły inżynier. Ja sumie nie miałam nic przeciwko, bo pozwalało to nam na życie na wysokim poziomie materialnym. Jednak ostatnio całkowicie się wyłączał. Pomyślałam więc, że może w towarzystwie wspólnych znajomych się wyluzuje i wróci do normalności. Stała się jednak rzecz dziwna. Po pięciu minutach od zamówienia jedzenia Przemek, tak ma na imię mój mąż, zaczął krzyczeć, że to długo, ze on nie ma czasu i wyszedł. Myślicie, że to początek jakiejś choroby psychicznej? Nie wiem co robić? Może ktoś z Was pracuje jako programista java. Może jest ktoś, dla kogo Kraków jest rodzinnym miastem i może się ze mną spotkać, pogadać? Pozdrawiam. Aśka.